Polska – Kupiła kurczaka na promocji. Mięso świeciło w ciemności…


Pani Małgorzata kupiła mięso w jednym z sieciowych marketów. To, co stało się później całkowicie ją przeraziło.

– „To pierwszy taki przypadek z jakim się spotkałam” – mówi Jadwiga Wójtowicz z sanepidu.

Pani Małgorzata skusiła się na promocję. W jednym ze sklepów na terenie powiatu gorlickiego kupiła podudzia z kurczaka.

– „Co tu kryć, były naprawdę tanie. Niecałe sześć złotych za kilogram, to wydawała się świetna okazja tym bardziej że wyglądały na świeże. Pomyślałam, że będzie dobry obiad dla całej rodziny” – mówi.

Po powrocie do domu, pani Małgorzata postanowiła zamarynować kupione mięso.

– „Żadne cuda, trochę przyprawy uniwersalnej, oliwa, zioła. Było już popołudnie, więc zostawiłam je na trochę na stole w kuchni, bo oderwały mnie od pracy inne zajęcia, jak to w domu. Na noc miały trafić do lodówki” – relacjonuje kobieta.

Niedługo potem pani Małgorzata wróciła do kuchni. Było już całkiem ciemno. Zanim zapaliła jednak światło, zauważyła bijącą ze stołu poświatę.

– „W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś zostawił na stole wyciszony telefon, który teraz dzwoni. Podeszłam do stołu i to, co zobaczyłam, po prostu mnie przeraziło. Mięso świeciło, to było takie światło jak od odpustowych figurek. Pewnie każdy je widział, świecą w ciemności na seledynowo i właśnie tak świecił mój obiad” – mówi.

Pani Małgorzata nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Pomyślała nawet, że może ma jakieś omamy wzrokowe. Aby potwierdzić to, co widzi, zawołała męża. Mężczyzna gdy zobaczył niezwykłe zdarzenie, nie mógł ukryć zdziwienia. Obydwoje byli pewni, że z jutrzejszego obiadu nici.

– „Rano postanowiłam zgłosić sprawę w sanepidzie. Po drodze wstąpiłam jeszcze do tego sklepu, gdzie dokonałam zakupów. Tak naprawdę chciałam ich ostrzec, że mają dziwne mięso i ktoś może się nim zatruć. Zaproponowali mi, że zamienią moje podudzia na schab. Odmówiła i pojechałam do Gorlic” – opowiada pani Małgorzata.

Zanim jeszcze dojechała do Gorlic, kobieta zadzwoniła, aby upewnić się, że na miejscu jest ktoś, kto będzie mógł zająć się jej niedoszłym obiadem. Usłyszała, że specjaliści zmienią swój harmonogram i zamiast jechać na planowaną kontrolę, poczekają na nią.

– „Gdy pokazałam mięso, to chyba mi nie do końca wierzyli. Zmienili jednak zdanie, gdy poszliśmy z nimi do całkiem ciemnego pomieszczenia, świeciły jasno i wyraźnie” – mówi.

Wizyta pani Małgorzaty w inspektoracie sprawiła, że natychmiast przeprowadzono kontrolę w sklepie, gdzie kupiono feralne podudzia.

– „Na podstawie wydruku z kasy fiskalnej zidentyfikowaliśmy placówkę. Na miejscu sprawdziliśmy partię towaru, zgodnie z dokumentami i fakturami udostępnionymi przez właściciela sklepu. Przy okazji skontrolowano całe stoisko mięsno-wędliniarskie. Jak również książeczki zdrowia pracowników. Wszystko było w porządku” – relacjonuje Jadwiga Wójtowicz, dyrektor gorlickiego Sanepidu.

Aby sprawdzić mięso, umieszczono je w ciemnym pomieszczeniu na 45 minut. Po tym czasie podudzia w sklepie jednak nie zaświeciły.

– „Mięso pochodziło od polskiego producenta, było sprowadzane z polskiej hurtowni, do polskiej sieci sklepów. Zgodnie z fakturą dotarło do sklepu w tym samym dniu, w którym zostało zakupione przez klientkę. Nie było tego dużo, 5 kilogramów a pani kupiła z tego 1,1 kilograma” – stwierdza dyrektor Sanepidu.

Niestety mięso nie zostało przebadane. Pani Małgorzata zabrała je z powrotem.

– „My nie mamy laboratorium, zostało przecież zlikwidowane, ale jest odpowiednie w Krakowie i Tarnowie. Koszt to około 300 złotych, ale przynajmniej wiedzielibyśmy, dlaczego świeciły. Minęło już trochę czasu i niestety moim zdaniem za późno teraz na przeprowadzenie wiarygodnych badań” – mówi Jadwiga Wójtowicz.

Nie da się określić co wywołało świecenie bez wcześniejszego badania mięsa. Można jednak snuć domysły. Zjawisko to może być związane z zakażeniem bakteriami. Bardziej prawdopodobne wydaje się być jednak to, że fluorescencja została wywołana przez jakieś dodatki chemiczne i związane z nimi przemiany w barwnikach w mięsie.

– „Spotykamy się czasami z różnymi takimi sytuacjami, które wskazują na dodawanie do mięsa substancji celem zwiększenia jego masy (czysta woda) lub zahamowania ubytków (fosforany) i rozwoju mikroflory. Mogą to być także drobnoustroje, dla których mięso jest doskonałym środowiskiem rozwoju” – mówi Jadwiga Wójtowicz.

Klienci stosunkowo rzadko zgłaszają podobne incydenty.

– „Z reguły ludzie nie relacjonują takich przypadków, tylko wyrzucają produkt” – twierdzi Jadwiga Wójtowicz.

Jeśli takie mięso byłoby prawidłowo przyrządzone, nie powinno w jakikolwiek niekorzystny sposób wpłynąć na niczyje zdrowie.

– „Wystarczy zachować podstawowe zasady higieny. Mięso po przyniesieniu do domu trzeba przed dalszą obróbka umyć, ważną jest też dbałość o czystość rąk i kuchennych naczyń” – przekonuje szefowa sanepidu.